Przybieżeli do Betlejem pasterze,
Grając skocznie Dzieciąteczku na lirze.
Chwała na wysokości, chwała na wysokości,
A pokój na ziemi.
Oddawali swe ukłony w pokorze
Tobie z serca ochotnego, o Boże!
Chwała na wysokości…
opr. Januariusz Bizoń
Przybieżeli do Betlejem pasterze,
Grając skocznie Dzieciąteczku na lirze.
Chwała na wysokości, chwała na wysokości,
A pokój na ziemi.
Oddawali swe ukłony w pokorze
Tobie z serca ochotnego, o Boże!
Chwała na wysokości…
opr. Januariusz Bizoń
O gwiazdo Betlejemska, zaświeć na niebie mym
Tak szukam Cię wśród nocy, tęsknię za światłem Twym.
Zaprowadź do stajenki, leży tam Boży Syn, \
Bóg – Człowiek z Panny Świętej, dany na okup win./ bis
O nie masz go już w szopce, nie masz go w żłóbku tam
Więc gdzie pójdziemy Chryste, gdzie się ukryłeś nam?
Pójdziemy przed ołtarze, wzniecić miłości żar. \
I hołd Ci niski oddać, to jest nasz wszystek dar. / bis
Ja nie wiem, o mój Panie, któryś miał w żłobie tron
Czy dusza moja biedna milsza CI jest niż on?
Ulituj się nade mną, błagać Cie kornie śmiem, \
Tys stajnia nie pogardził, nie gardź i sercem mym!/ bis
opr. Januariusz Bizoń
1. Nie było miejsca dla Ciebie
w Betlejem w żadnej gospodzie
i narodziłeś się, Jezu,
w stajni, w ubóstwie i chłodzie.
Nie było miejsca, choć zszedłeś
jako Zbawiciel na ziemię,
by wyrwać z czarta niewoli
nieszczęsne Adama plemię.
2. Nie było miejsca, choć chciałeś
ludzkość przytulić do łona
i podać z krzyża grzesznikom
zbawcze, skrwawione ramiona.
Nie było miejsca, choć szedłeś
ogień miłości zapalić
i przez swą mękę najdroższą
świat od zagłady ocalić.
3. Gdy liszki mają swe jamy
i ptaszki swoje gniazdeczka,
dla Ciebie brakło gospody,
Tyś musiał szukać żłóbeczka.
A dzisiaj czemu wśród ludzi
tyle łez, jęków, katuszy?
Bo nie ma miejsca dla Ciebie
w niejednej człowieczej duszy!
opr. Januariusz Bizoń
Naprzód, do boju żołnierze Polski Podziemnej! Za broń!
Boska potęga nas strzeże, Woła do boju Was dzwon.
Godzina pomsty wybija, Za zbrodnie, mękę i krew.
/Do broni! Jezus Maryja! Żołnierski woła nas zew./bis
Zorza wolności się pali, Nad Polską idących lat
Moc nasza przemoc powali, Nowy dziś rodzi się świat.
Godzina pomsty wybija…
Za naszą Wolność i Waszą Bracia, chwytajmy za miecz,
Śmierć ani trud nas nie straszą, Zwycięski Orle nasz leć.
Godzina pomsty wybija..
opr. Januariusz Bizoń
I.
Choćbyś cały świat przemierzył
I tysiące poznał dróg
Nie zapomnij polnych ścieżek,
Byś do Polski trafić mógł.
Ona wita cię i żegna,
W iskrach słońca, w blasku świec.
Nieśmiertelna! Nieuległa!
Pospolita, sercu bliska Rzecz!
II.
Rośnie w kłosach białym ziarnem,
W smugach dymów wzwyż się pnie,
Daje życie glebie czarnej
I rozkwita białym dniem!
Myśl wciąż do niej będzie biegła –
Dla niej dłonie! Dla niej miecz!
Nieśmiertelna! Nieuległa!
Pospolita, sercu bliska Rzecz!
opr. Januariusz Bizoń
W listopadowem słońcu
W listopadowem słońcu bawią się małe dzieci
- Kiedyż ten Orzeł Biały naprawdę już przyleci? -
Podnoszą główki płowe i śmieją się z radości,
a orła wciąż nie widać w błękitnej wysokości.
Zagubił się w obłokach gdzieś na słonecznym szlaku…
- Czyż ty już nie przylecisz, królewski biały ptaku? -
Tam, gdzie świeciło słońce i dzieci się bawiły,
szedł kupiec z naprzeciwka i słyszał co mówiły.
[instr]
Więc stanął i powiedział: – Ten orzeł nie jest ptakiem,
lecz tylko haftowanym na chorągiewkach znakiem. -
Przycichły ze zmartwienia i posmutniały dzieci…
- Ten orzeł nie jest ptakiem, ten orzeł nie przyleci! -
To słyszał żołnierz polski, co szedł tą samą drogą
i po nierównym bruku drewnianą stukał nogą.
Snadź żal mu się zrobiło radości małych dzieci,
bo rzekł: – Nie wierzcie kupcom nasz orzeł dziś przyleci.
Więc stanął i powiedział: – Ten orzeł nie jest ptakiem,
lecz tylko haftowanym na chorągiewkach znakiem. -
- Ja już mu nie dam rady, niech które z was go złowi… -
I dzieci uwierzyły polskiemu żołnierzowi.
Muzyka: Januariusz Bizoń
Słowa: Edward Słoński
Przybyli ułani pod okienko } bis
Pukają, wołają: Puść panienko! } bis
O Boże, a cóż to za wojacy! } bis
Otwieraj, nie bój się, to czwartacy! } bis
Przyszliśmy tu poić nasze konie } bis
Za nami piechoty pełne błonie } bis
O Jezu, a dokąd Bóg prowadzi? } bis
Warszawę odwiedzić byśmy radzi. } bis
A stamtąd już z droga nam gotowa, } bis
Do serca polskości do Krakowa. } bis
opr. Januariusz Bizoń
Warczą karabiny
i dzwonią pałasze;
To Piłsudski ruszył w pole,
A z nim wojsko nasze.
Wodzu, wodzu miły,
przywódź świętej sprawie
I każ trąbić trębaczowi,
Gdy staniem w Warszawie.
Gdy staniem w Warszawie,
w tym królewskiem grodzie,
To polecim na rozprawę
Co sił jest w narodzie.
O tem wszystkie dzwony
krakowskie zadzwonią
A kolumnie Zygmuntowskiej
Tatry się pokłonią.
Gdy staniesz w Warszawie,
wodzu strzelcu szary,
Podepcz nogą z ostrogami
Butę carskiej mary.
Wisłą pieśń poleci
falami jasnemi,
Że nie będzie już Moskali
Na piastowskiej ziemi.
opr. Januariusz Bizoń
1. Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani,
Że za tobą idą, Chłopcy malowani
2. Chłopcy malowani, sami wybierani
Wojenko, wojenko, Cóżeś ty za pani?
3. Na wojence ładnie, kto Boga uprosi-
Żołnierze strzelają, Pan Bóg kule nosi.
opr. Januariusz Bizoń
Raduje się serce, raduje się dusza,
Gdy Pierwsza Kadrowa na wojenkę rusza.
Ref.:Ojda, ojdadana, kompanio kochana,
Nie masz to jak Pierwsza, nie!
Więc do przodu piersi i do góry głowa,
Bośmy przecież Pierwsza Kompania Kadrowa.
A gdy się szczęśliwie zakończy powstanie,
to Pierwsza Kadrowa gwardyją zostanie!
opr. Januariusz Bizoń