W listopadowem słońcu

W listopadowem słońcu

W listopadowem słońcu bawią się małe dzieci
- Kiedyż ten Orzeł Biały naprawdę już przyleci? -
Podnoszą główki płowe i śmieją się z radości,
a orła wciąż nie widać w błękitnej wysokości.

Zagubił się w obłokach gdzieś na słonecznym szlaku…
- Czyż ty już nie przylecisz, królewski biały ptaku? -
Tam, gdzie świeciło słońce i dzieci się bawiły,
szedł kupiec z naprzeciwka i słyszał co mówiły.

[instr]

Więc stanął i powiedział: – Ten orzeł nie jest ptakiem,
lecz tylko haftowanym na chorągiewkach znakiem. -
Przycichły ze zmartwienia i posmutniały dzieci…
- Ten orzeł nie jest ptakiem, ten orzeł nie przyleci! -

To słyszał żołnierz polski, co szedł tą samą drogą
i po nierównym bruku drewnianą stukał nogą.
Snadź żal mu się zrobiło radości małych dzieci,
bo rzekł: – Nie wierzcie kupcom nasz orzeł dziś przyleci.

Więc stanął i powiedział: – Ten orzeł nie jest ptakiem,
lecz tylko haftowanym na chorągiewkach znakiem. -
- Ja już mu nie dam rady, niech które z was go złowi… -
I dzieci uwierzyły polskiemu żołnierzowi.

Muzyka: Januariusz Bizoń
Słowa: Edward Słoński