Zimowy kujawiak


1. Zima świat okryła śnieżnobiałą chustą
Milczą nagie drzewa, cicho jest i pusto.
Ref: Sypie wokół śnieg, bezszelestny śnieg
krąży i wiruje, aż po zimy brzeg
W białej ciszy mknie sanek długi sznur,
kolorowa wstęgą wśród gór.
2. Sunie zamieć światem, usypuje zaspy,
drzewom, płotom, dachom, wkłada wielkie czapy.
Ref: Sypie wokół śnieg…
3. Kiedy słońce w lesie wspina się po sośnie,
śnią zimowe drzewa barwny sen o wiośnie.
Ref: Sypie wokół śnieg…

opr. Januariusz Bizoń

W dzień Bożego Narodzenia (kolęda hiszpańska)


(kolęda hiszpańska)
1 W dzień Bożego Narodzenia, pam,pam,pam /x2
Miłość z nieba zesłał nam Zbawiciel,Zbawiciel nasz.
Syn Maryi,Panny Świętej
w zimnej płacze swej stajence, pam,pam pam

2 Ptaki ,co mieszkacie w lesie, pam,pam,pam /x2
Gniazda swe opuśćcie dziś, szukajcie ,szukajcie Go.
Uwić miękkie gniazdko lećcie,
w którym zaśnie Boże Dziecię, pam,pam,pam

3 Gwiazdki,co mrugacie w niebie , pam,pam ,pam /x2
Patrząc na Dzieciątka płacz, nie smućcie,nie smućcie się.
Rozweselcie malutkiego,
rozświetlając mrok dla niego, pam,pam,pam

opr. Januariusz Bizoń

W żłobie leży


W żłobie leży, któż pobieży
kolędować Małemu
Jezusowi Chrystusowi,
dziś nam narodzonemu?
Pastuszkowie, przybywajcie,
Jemu wdzięcznie przygrywajcie,
jako Panu naszemu.

My zaś sami z piosneczkami
za wami pośpieszymy,
a tak Tego Maleńkiego
niech wszyscy zobaczymy:
Jak ubogo narodzony,
płacze w stajni położony,
więc Go dziś ucieszymy.

Naprzód tedy, niechaj wszędy
zabrzmi świat w wesołości,
że posłany nam jest dany
Emmanuel w niskości.
Jego tedy przywitajmy,
z Aniołami zaśpiewajmy:
Chwała na wysokości!

Witaj Panie, cóż się stanie,
że rozkosze niebieskie
opuściłeś, a zstąpiłeś
na te niskości ziemskie?
Miłość moja to sprawiła,
że człowieka wywyższyła
pod nieba Empirejskie.

opr. Januariusz Bizoń

Ach, ubogi żłobie


Ach, ubogi żłobie,
Cóż ja widzę w tobie?
Droższy widok niż ma niebo
W maleńkiej osobie,

Zbawicielu drogi,
Jakżeś to ubogi,
Opuściłeś śliczne niebo,
Obrałeś barłogi,

Czyżeś nie mógł sobie,
W największej ozdobie,
Obrać pałacu drogiego,
Nie w tym leżeć żłobie?

Gdy na świat przybywasz,
Grzechy z niego zmywasz,
A na zmycie tej sprośności
Gorzkie łzy wylewasz,

Któż tu nie struchleje,
Wszystek nie zdrętwieje?
Któż Cię widząc plączącego
Łza się nie zaleje?

Na twarz upadamy,
Czołem uderzamy,
Witając Cię w tej stajence
Między bydlętami,

Zmiłuj się nad nami,
Obmyj z grzechów łzami,
Przyjmij serca te skruszone,
Które Ci składamy,

opr. Januariusz Bizoń

Zimowa moda


1. Zima nadchodzi, gra zawierucha,
śnieg gęsty sypie, mroźny wiatr dmucha.
Kiedy ostrym wieje chłodem,
mróz ogłasza nową modę
zimową, zimową, hej!

Refren:
W puchy cieplutkie, w futra zimowe
każde zwierzątko musi się schować.
Bo to mróz, bo to mróz!

2. Zima nadchodzi, mróz mrozi wielki
i wodę ścina w lustra , sopelki.
Kiedy rzeka jest pod lodem,
mróz ogłasza nową modę
zimową, zimową, hej!

opr. Januariusz Bizoń

wersja wolna:

Rozwichrzona jesień


1. Ma kapelusz z ptasich piór,
kasztanowe włosy, brwi,
zbiera jabłek pełen wór,
żegna lato, z zimy drwi.
REF: Rozwichrzona, szalona,
pędzi jesień polem,
barwne suknie szarpie wiatr,
w słońcu lśnią korale.
2. W reku niesie ptaków klucz,
cztery wiatry światem gna,
głaszcze słońcem nocny chłód,
dmucha nam w ogniska żar.
Ref: Rozwichrzona…
3. Składa z liści talię kart,
głogom wróży dobre dni,
z deszczem sobie mknie przez świat,
stuka w okna, bębni w drzwi.
Ref: Rozwichrzona…

opr. Januariusz Bizoń

Czerwone maki na Monte Cassino


Czy widzisz te gruzy na szczycie?
Tam wróg twój się chowa jak szczur!
Musicie, musicie, musicie,
za kark wziąć i strącić go z chmur!
I poszli szalenie, zażarci,
i poszli zabijać i mścić,
i poszli ja zawsze uparci,
jak zawsze o honor się bić.

Czerwone maki na Monte Cassino
zamiast rosy piły polską krew.
Po tych makach szedł żołnierz i ginął,
lecz od śmierci silniejszy był gniew!
Przejdą lata i wieki przeminą,
pozostaną ślady dawnych dni,
i tylko maki na Monte Cassino
czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosły krwi.

Runęli przez ogień straceńcy!
Niejeden z nich dostał i padł.
Jak Ci z Samosierry szaleńcy,
jak Ci spod Rokitny, sprzed lat.
Runęli impetem szalonym,
i doszli. I udał się szturm.
I sztandar swój biało-czerwnony
zatknęli na gruzach wśród chmur.

Czy widzisz ten rząd białych krzyży?
Tu Polak z honorem brał ślub.
Im dalej tam pójdziesz, im wyżej
tym więcej ich znajdziesz u stóp.
Ta ziemia do Polski należy,
choć Polska daleko jest stąd,
bo wolność krzyżami się mierzy!
Historia ten jeden ma błąd!

opr. Januariusz Bizoń

Szara piechota


Szara Piechota

Nie noszą lampasów, lecz szary ich strój,
nie noszą ni srebra, ni złota,
lecz w pierwszym szeregu podąża na bój
piechota, ta szara piechota.

Maszerują strzelcy, maszerują,
karabiny błyszczą, szary strój,
a przed nimi drzewa salutują,
bo za naszą Polskę idą w bój.

Idą, a słońcu kołysze się stal,
Dziewczęta zerkają zza płota,
A oczy ich dumnie utkwione są w dal,
piechota, ta szara piechota.

opr. Januariusz Bizoń

Pieśń Legionów

Legiony to żołnierska nuta,
Legiony to straceńców los.
Legiony to żołnierska nuta,
Legiony to ofiarny stos.

My pierwsza brygada, strzelecka gromada
Na stos rzuciliśmy swój życia los,
Na stos, na stos!

O ileż mąk, ileż cierpienia,
O ileż krwi, wylanych łez,
Pomimo to nie ma zwątpienia,
Dodawał sił wędrówki kres.

opr. Januariusz Bizoń

Cztery razy dwa…

Ucz się matmy, mój kochany i polskiego też się ucz,
jeśli nie – to fakt jest znany, że kamienie będziesz tłuc.
Na historię chodzę w kratkę, różne daty znam przypadkiem,
a języki przez te lata – to życiowa wielka strata.

Ref.Cztery razy dwa to osiem, każdy dobrze o tym wie,
jeśli uczeń ma to w nosie, to tragicznie jest i źle.

Cztery pałki masz z polskiego, a z tej matmy chyba pięć
i z przyrody sroga pani też postawić ma je chęć.
W geografii – kto tam trafi? Na biologię też ma fobię,
lewe ręce do techniki, nie mam słuchu do muzyki.

Ref. Cztery razy dwa…

Lubię chodzić na plastykę, no i kocham gimnastykę,
ale chemia, ależ skąd, to życiowy jest mój błąd.
Już od września w szkolnej izbie, wszystko wiem o katechizmie.
to teoria, a w praktyce piekło czasem też zachwycę.

Ref.Cztery razy dwa…

opr. Januariusz Bizoń